Beton. Tylko szary, beznamiętny beton otaczający ją ze wszech stron. Betonowe miasto i betonowi ludzie. Twarze osób które mijała w niczym nie przypominały żywych istot. Były blade, przemęczone. Czuła się jak w krainie zombie. Nie wiedziała tylko kiedy ją zaatakują i pozbawią resztki nadziei schowanej w kieszeni jej szarego płaszcza. Ścisnęła mocno swój talizman. Musiała się upewnić, że on tam jeszcze jest.
Wzięła głęboki oddech. Tak bardzo brakowało jej zieleni, świeżego powietrza, a przede wszystkim wolności. Tutaj czuła się niczym ptak zamknięty w klatce.
Betonowe miasto. Betonowi ludzie. Zaczęła biec. Szybko, szybciej… Czuła się tak jakby ją ktoś gonił. Biegła, przepychała się przez tłum. Szybko. Szybciej. Jest tuż tuż. Wbiegła w osiedle betonowych bloków, odwróciła się. Jeden niepewny ruch. Jeden mały kamień. Upadła. Nikt nie zareagował. Obojętne miasto, obojętni ludzie. Leżała przez chwilę na zimnym betonie. Czuła tylko pulsujący ból. Po policzkach pociekły jej łzy. Obiecała sobie, że nigdy więcej. Nigdy więcej nie będzie płakać. Spróbowała się podnieść. Nie udało się. Była zbyt słaba. Kątem oka spojrzała w bok, z pękniętego betonu wyrastała kupka zielonych liści, a wśród nich małe, pojedyncze kwiaty. Ich intensywny kolor, zapach. Zapach który tak dobrze znała. Ile razy pieścił jej zmysły, pozwalał odpocząć. Zebrała resztki sił. Wstała powoli. Podeszła do maleńkiej kupki zieleni. Zerwała jeden kwiat. Poczuła, poczuła go. Zapach, który towarzyszył jej od zawsze. Nie był tak intensywny jakim go pamiętała, ale był. Spojrzała jeszcze raz na zieloną kępkę. Skoro im się udało przetrwać, jej też się uda. Tylko musi się wziąć w garść. Tylko…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz