Często poruszaliśmy kwestię spotkania się, jednak zwlekaliśmy z tym. Bałam się, że jak się spotkamy to czar pryśnie, będzie drętwo i już potem nie będzie tak jak dawniej. Ale w końcu wyznaczyliśmy termin, klamka zapadła. W związku z tym, że mieszkamy daleko od siebie jakieś 200km, to postanowiliśmy spotkać się w połowie drogi, w Gdańsku. Całą noc nie mogłam zasnąć z podekscytowania, a czas płynął mi błyskawicznie, w końcu znalazłam się w umówionym miejscu.
Tam stał on, szczerze mówiąc to nawet gdybym nie znała jego twarzy ze zdjęć to i tak bym go poznała. Miał to coś… Spojrzał na mnie, podszedł i pocałował w policzek na przywitanie. I strach prysł, nie bałam się już, że go rozczaruje, byłam po prostu sobą. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy tak jakbyśmy się znali latami. Kiedyś widziałam coś podobnego na jakimś filmie, myślałam sobie wtedy: "Jaka ściema..." Ale tak się zdarzyło... Potem wpadliśmy na szalony pomysł, wsiedliśmy w tramwaj i pojechaliśmy do Oliwy, do zoo. Byłam już kilka razy w zoo, ale w tamte południe wydawało mi się jakbym była pierwszy raz. Zwierzęta były takie fascynujące, a wokół wszystko kolorowe. To nawet nie były motylki w brzuszku to była taka iskra która na wskroś przeszywała mi serce. Robiliśmy sobie zdjęcia, wygłupialiśmy się.
Choć jest on starszy ode mnie o 3 lata, to jednak różnica wieku nie miała znaczenia. To było tak jak w jednym z jego wierszy. „Jesteśmy tylko my, wokół nie liczy się nic, bo ja widzę tylko oczy Twe, a Ty miłość mą”. Później skoczyliśmy do restauracji na obiad, a potem niestety przyszedł czas odjazdu, nienawidzę pożegnań, ale muszę stwierdzić, że to było wyjątkowo przyjemne. Niepotrzebne były słowa...
Chyba nie muszę zdradzać jak skończył się ten wyjazd, a raczej jak dalej się toczy między nami. Nie żałuję tego, że postanowiłam wyrwać się z wirtualnej znajomości i przeskoczyć na rzeczywistość. Mój Książę mnie porwał, a nasza bajka jeszcze się pisze...
Opowiadanie nadesłane przez hekatesk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz